Ostatnio więcej czasu poświęciłam obcowaniu ze sztuką, odkładając przy tym modę i kuchnię na boczny tor (ale spokojnie, szybko do nich powrócę - już tęsknię!). Odwiedziłam kilka wystaw, obejrzałam sporo filmów. Moją uwagę, wśród wielu innych artystów z Polski i ze świata, zwrócił m.in. Zbigniew Rybczyński. Słyszeliście o nim? Jeśli nie - obiecuję, że warto! Dlatego dzisiaj parę słów o nim. Inspirującej lektury!
* * *
Przez
krytyków filmowych nazywany współczesnym Mélièsem, jako pierwszy Polak sięgnął
po Oscara w kategorii filmów animowanych. Reżyser, operator filmowy i
scenarzysta, uważany za prekursora w dziedzinie technik audiowizualnych, w
swoich filmach wciąga widza w grę z czasem i przestrzenią.
Reżyser-debiutant
Urodzony 27
stycznia 1949 roku, Zbigniew Rybczyński ukończył Państwową Wyższą Szkołę
Filmową, Telewizyjną i Teatralną w Łodzi na wydziale operatorskim. Po uzyskaniu
dyplomu w 1973 roku realizował filmy autorskie. Powstały wtedy krótkometrażowe
obrazy Take five i Kwadrat – błyskotliwy esej w zakresie
zarządzania kształtem.
W tym samym
roku rozpoczął współpracę ze Studiem Małych Form Filmowych Se-ma-for, z którym
był związany przez blisko 10 lat. Tam zadebiutował, opartym na animacji, filmem
Plamuz. Był to jeden z pierwszych w
Polsce animowanych teledysków muzycznych. John Canemaker porównał go do prac
Oskara Fichingera i określił jako: „dynamiczną mieszaninę live-action z formami
abstrakcyjnymi zsynchronizowanymi z improwizacją jazzową.”
Zaangażowany w
działalność „Solidarności”, w czasie stanu wojennego wyjechał do Austrii, gdzie
udzielono mu azylu politycznego. Wtedy to, w 1983 roku Amerykańska Akademia
Filmowa przyznała Rybczyńskiemu Oscara za animowany film Tango (całość do obejrzenia tutaj), który łączy matematyczną precyzję realizacji z wizją
artystyczną. Ten ośmiominutowy obraz to metafora zależności ludzkich losów i
mijającego czasu, zamknięta we wnętrzu jednego pokoju, przez który przewijają
się dziesiątki postaci.
Palenie
szkodzi
Rybczyński
jest zapalonym palaczem. O tym, jak zgubny może być jego nałóg reżyser
przekonał się podczas oscarowej nocy, którą, zamiast na gali, przyszło mu
spędzić w więzieniu. Wszystko za sprawą jednego papierosa, którego laureat
wyszedł zapalić na zewnątrz budynku. Kiedy próbował wrócić do teatru, w którym
odbywała się ceremonia rozdania Oscarów, został zatrzymany przez ochroniarzy
podejrzewających go o bezprawny zamiar wtargnięcia do hollywoodzkiego gmachu.
„Czułem się
wyjątkowo, gdyż zapewne niewielu ludzi doświadczyło takich wydarzeń. W ciągu
jednej godziny byłem tak wysoko i spadłem z hukiem na sam dół” – wspomina
reżyser.
American
dream
Z pochodzenia
łodzianin, mieszkał w Warszawie, Wiedniu, Berlinie i Kolonii. Jednak największe
sukcesy popularnego Zbiga związane są z jego pobytem w Stanach Zjednoczonych,
do których wyemigrował w 1983 roku. W Nowym Jorku zainteresowały go możliwości
systemu High Definition, dla którego porzucił tradycyjną kamerę filmową. Swoją
decyzję tłumaczył następująco:
- Tradycyjny obraz filmowy raz utrwalony na taśmie może podlegać niewielkim tylko
modyfikacjom, a to niesie za sobą ograniczoną liczbę montażowych kombinacji.
Obraz elektroniczny można elektronicznie przetwarzać, kreując nową,
nieistniejącą przed kamerą rzeczywistość.
W USA stworzył
kilka filmów, które realizował we własnym studiu filmowym Zbig Vision Studio.
Zasłynął również jako twórca teledysków muzycznych. Współpracował z takimi artystami,
jak: Art of Noise, Mick Jagger, czy Pet Shop Boys, a klip do utworu Imagine Johna Lennona nagrodzony został
„Srebrnym Lwem” na Festiwalu Filmowym w Cannes (za najlepszy teledysk).
Lawina
nagród
W 1990 roku
Rybczyński otrzymał nagrodę Emmy za efekty specjalne w filmie Orchestra (fragment tutaj), a Japońskie Ministerstwo
Poczty i Telekomunikacji uhonorowało go za wybitne prace dla rozwoju zastosowań
technologii HD. Uznanie zyskał także we Włoszech i Francji.
Twórczość
Rybczyńskiego ceniona jest za wieloznaczność, wizualną innowacyjność,
umiejętność wnikliwego diagnozowania współczesności, wyrafinowane poczucie
humoru i subtelną ironię autora.
Ryszard
Ciarka, który podjął się próby zdefiniowania kierunku poszukiwań reżysera, w
książce Zbigniew Rybczyński. Podróżnik do
krainy niemożliwości, napisał: „We wszystkich filmach Rybczyńskiego materią
animacji jest uprzednio zarejestrowana rzeczywistość. We wszystkich też filmach
rozpatrywany jest jeden i ten sam problem: poszukiwanie odmiennych sposobów
tworzenia filmowej narracji, próba przełamania rygoru montażu, sekwencyjności
ujęć i planów na rzecz jednego planu-ujęcia”.
Rybczyński-nauczyciel
Lata 90. w
życiu Zbigniewa Rybczyńskiego obfitowały w działalność filmową. Właśnie wtedy powstały obrazy: Manhattan, Washington i Kafka -
ulubione dzieło reżysera. W 1994 roku wyjechał do Niemiec. Rozpoczął tam pracę
w berlińskich CBF Studios nad rozwojem nowych technik produkcji w zakresie
kompozycji obrazu i fotografii. Cztery lata później przeprowadził się do
Kolonii, gdzie wykładał film eksperymentalny na tamtejszej Academy of Media
Arts.
W 2008 roku
został uhonorowany tytułem doktora honoris causa przez łódzką Państwową Wyższą
Szkołę Filmową, Telewizyjną i Teatralną za promocję polskiego kina w świecie. Dziękując
za wyróżnienie, powiedział: „Jest zapewne wiele osób zdziwionych tym tytułem,
podobnie jak ja sam”.
Z udziałem
środowiska akademickiego otworzył rok później pierwszą w Polsce szkołę animacji
3D i efektów specjalnych „DRIMAGINE".
Cdn.
Aktualnie, po
ponad dziesięcioletnim okresie twórczej absencji, artysta zapowiada pełnometrażowy
film dokumentalny, nad którym pracuje z reporterem i pisarzem Elim Barburem.
Rzecz dotyczyć ma wspólnej historii Polaków i Żydów.